AnnaHetman
Gwarancja rozwoju miasta
Gwarancja rozwoju miasta
Drodzy Jastrzębianie,
nasze miasto jest naszym wspólnym domem. Tak jak każdy z Was, tak ja i moja drużyna, chcemy, by Jastrzębie-Zdrój piękniało, a każdy jego mieszkaniec był dumny, że mieszka właśnie tutaj, na ziemi, po której stąpał M. Witczak. Wąchamy ten sam zapach dziewiętnastowiecznej lipy i marzymy o rozwoju Jastrzębia-Zdroju - tak, jak jego założyciel.
W naszym mieście mamy z czego być dumni, ze sportowców, artystów stąd pochodzących, historii i dorobku poprzedników. Dumni z nas samych i dumni z miasta, które, żyjąc tu, tak pięknie tworzymy. Miasta, które może czasami potyka się i błądzi, ale wciąż aspiruje i stale rozwija się, bo chce być nowoczesne, inteligentne i piękne. Dumni z miasta, które choć tak wiele nam daje, wciąż budzi nasz niedosyt. Miasta, które wciąż ma ambicje stać się zakątkiem, do którego będziemy tęsknić.
Dlatego okazując wdzięczność za zaufanie, które dotychczas obdarzyli Państwo mnie i osoby wspierające mnie w Radzie Miasta, proszę o głosy w najbliższych wyborach. Drużyna, którą tworzymy to osoby oddane miastu i chętne do pracy na Waszą rzecz. Z góry dziękuję i obiecuję, że nadal będziemy pracować z całych sił na rzecz naszego Jastrzębia-Zdroju, bo tu biją nasze serca.
Zawsze wydawało mi się, że życie innych ludzi to taka piękna opowieść. Kiedy patrzę na kogoś, czy to z ekranu telewizora, pracującą w sklepie panią, czy pracującego w polu rolnika, to mam wrażenie, że ich życie, choć trudne, jest takie do opowiedzenia. O sobie nigdy tak nie myślałam, niezależnie w którym miejscu swojego życia byłam. Jednak spróbuję opowiedzieć cząstkę swojej historii, może ktoś zobaczy w niej, tak jak ja u innych, ciekawą opowieść o życiu pewnej kobiety.
Jak wiecie od 2014 roku pełnię, dzięki Wam, zaszczytną funkcję Prezydenta Miasta Jastrzębie-Zdrój. Nigdy jednak nie myślałam o tym, ani nie marzyłam. Zawsze, ilekroć ktoś mówił mi, że powinnam iść do polityki, albo wprost zostać prezydentem miasta, odpowiedź była taka sama: nigdy w życiu!
A tu proszę, jaki ten los jest przewrotny, leci już kolejny rok prezydentury. Od tamtej chwili powtarzam wszystkim: nigdy nie mów „nigdy”.
Kiedy byłam mała, pewnie jak wiele dziewczynek, chciałam być nauczycielką. Zawsze bawiłyśmy się z koleżankami w szkołę. Jednak gdy przyszedł czas wyboru zawodu miałam ogromny problem, bo interesowało mnie wiele rzeczy. Ostatecznie, choć miało być na chwilę, trafiłam do szkoły i trwało to bardzo długo. Mimo, że wszystko było związane z oświatą, miałam niezwykłe szczęście pracować z dziećmi i młodzieżą w różnym wieku, a nawet ze studentami. Jednak najwięcej satysfakcji przyniosła mi praca z osobami z niepełnosprawnością. To czego takie osoby mogą nauczyć, może powiedzieć tylko ten, kto to przeżył. To również pozwala doceniać to, co mamy, na co trafiamy, co nas dotyka.
Co ciekawe, do pracy w szkole specjalnej trafiłam też przypadkowo. Była prawdziwa mroźna zima, gdy zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałam głos kobiety, która prosiła, bym przyszła do urzędu miasta w sprawie pracy. Byłam wówczas na długim urlopie wychowawczym i zajmowałam się synami. Zawsze byłam świadoma tego, że obcowanie z małym dzieckiem owocuje. Kiedy jednak pojawiła się propozycja pracy z osobami z niepełnosprawnością, nie wahałam się. Po niemal pięciu latach urlopu, rwałam się do pracy zawodowej, a ta propozycja była ciekawa, bo wiązała się z moimi zainteresowaniami. I tak pozostawiając Rafała i Damiana w rękach super opiekunki rozpoczęła się moja ścieżka zawodowa z osobami z niepełnosprawnością. Później nadszedł moment na objęcie funkcji dyrektora i rozwój szkoły. I chyba brak perspektyw rozwoju szkoły w starym, małym budynku, był poniekąd powodem do podjęcia decyzji o kandydowaniu na fotel prezydenta. A słowa kolegi z pracy utwierdziły mnie w przekonaniu, że chyba trzeba spróbować. Powiedział coś takiego: „Co Ty będziesz robić w szkole? Osiągnęłaś tu już wszystko, masz tytuł profesora oświaty, jesteś wieloletnim dyrektorem. Tu się już nie rozwiniesz.” Po 4 latach od objęcia funkcji Prezydenta Miasta oddaliśmy do użytku duży, całkowicie zmodernizowany, budynek szkolny dzieciom, nauczycielom i rodzicom dzieci z niepełnosprawnością. Dzieci dostały najlepsze warunki do nauki, a szkoła wreszcie mogła się rozwinąć. Satysfakcja ogromna. Udało się!
Satysfakcję z pracy na rzecz miasta mam dużą, ale wciąż jest niedosyt. Moje obietnice zostały w większości zrealizowane, choć zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie. Miały na to wpływ różne czynniki zewnętrzne. Nie przewidzieliśmy ani covidu, ani wojny za wschodnią granicą, ani inflacji. To co zostało zrealizowane daje jednak gwarancję rozwoju miasta, a dalsze działania i obietnice będą realizowane.
Skąd czerpię siłę do działania, pokonywania trudności? Z domu. Najpierw z tego, w którym wyrosłam, teraz z tego, w którym żyję. To miejsce, w którym stawiałam pierwsze kroki, ukształtowało mnie i wciąż mam do niego duży sentyment.
Zamość – to miasto zna wiele osób, a przynajmniej o nim słyszało. Nikt chyba jednak nie słyszał o małej wsi pod Zamościem, w której to właśnie przyszłam na świat. To miejsce jest moim azylem, choć teraz w Jastrzębiu bije moje serce. Dobrze jest pojechać latem, w zaciszu i otoczeniu drzew powspominać, odpocząć i podziwiać cudowną przyrodę. Jednak moje życie tętni tu, na jastrzębskiej ziemi, od 38 lat. I nikt już tego nie zmieni.
Życie podsyła nam często sytuacje, przypadki, ludzi jakby z przypadku. Tymczasem nasze losy chyba są już zapisane, tylko trzeba dostrzec to, co jest nam proponowane, skorzystać i wziąć sprawy w swoje ręce.
Chcesz sprawdzić jak wiele zrobiliśmy do tej pory? Pobierz broszurę.
Pobierz broszurę (PDF)